Nowy Balotelli, który chce i, jednocześnie, nie chce być jak Super Mario - tak w telegraficznym skrócie można opisać sylwetkę Moise'a Bioty Keana, utalentowanego 16-latka, który pojedynkiem z Pescarą zapisał się na kartach historii Serie A oraz Juventusu.
16 lat, 8 miesięcy i 23 dni: tyle dokładnie liczył sobie młody Włoch o iworyjskich korzeniach, kiedy w 84. minucie sobotniego spotkania zmieniał na boisku Mario Mandžukicia, stając się tym samym pierwszym piłkarzem urodzonym w 2000 roku, który zadebiutował na poziomie Serie A, oraz najmłodszym zawodnikiem w historii Juventusu, który wystąpił w oficjalnym meczu.
Na debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech czekał niewiele ponad miesiąc, bo już 15 października po raz pierwszy został uwzględniony w kadrze meczowej Juventusu. Do pojedynku z Pescarą pięciokrotnie siadał na ławce rezerwowych w lidze oraz dwukrotnie w Lidze Mistrzów. W obliczu kontuzji Paulo Dybali, Marko Pjacy oraz zbliżającego się wielkimi krokami kluczowego dla końcowych losów tabeli grupy H meczu z Sevillą, trener Massimiliano Allegri w końcu dał zielone światło na to, by 16-latek przez kilka minut mógł pokazać się bliżej światu.
Moise Kean jest dopiero drugim nastolatkiem urodzonym najwcześniej w 2000 roku, który dostał szansę pojawienia się na boisku w oficjalnym meczu w pięciu najsilniejszych ligach europejskich. Pierwszym, o trzy tygodnie młodszym, został Vincent Thill, który we wrześniu po raz pierwszy wybiegł na murawę Ligue 1, reprezentując barwy FC Metz. Co symboliczne i warte podkreślenia, piłkarz Juventusu zadebiutował dokładnie 21 lat po tym, jak Gianluigi Buffon rozegrał swój pierwszy mecz w barwach Parmy. Innymi słowy można powiedzieć, że legendardny kapitan Starej Damy rozpoczął swoją przygodę z wielką piłką 5 lat przed narodzinami włoskiego napastnika.
„To wspaniały piłkarz i zarazem wspaniały chłopak. Na dzień dzisiejszy możemy mówić o nim jako o obietnicy. Potrzeba czasu na to, by mogła się spełnić” - w takich słowach wypowiadał się o graczu będącym na świeczniku dyrektor sportowy Starej Damy, Giuseppe Marotta, który dokłada teraz wszelkich starań, by zatrzymać 16-latka w stolicy Piemontu na dłużej. W tym celu jest w stanie zaoferować mu pierwszy profesjonalny kontrakt, mający obowiązywać przez trzy lata. Młody piłkarz miałby zarabiać dzięki niemu 250 tys. euro za sezon, jednak już teraz pojawiają się nieoficjalne informacje, opublikowane przez La Stampa i La Gazzetta dello Sport, według których Marotta napotkał na swojej drodze pierwszą i od razu poważną przeszkodzę - Mino Raiolę oraz rodziców chłopaka.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, do parafowania umowy przez Kean'a potrzebna jest zgoda obojga rodziców, żyjących obecnie w separacji. Ojciec 16-latka jest prywatnie kibicem Juventusu i uważa, że Turyn to świetne miejsce dla dalszego rozwoju jego syna. Odmiennego zdania jest natomiast matka, która namawiana przez najbardziej wpływowego agenta piłkarskiego na świecie, Mino Raiolę, uważa, że idealnym kierunkiem dla Włocha byłaby Anglia, a konkretnie Manchester City. Bianconeri, mimo niezbyt optymistycznych przesłanek, są jednak pewni, że niebawem uda im się osiągnąć porozumienie z piłkarzem oraz jego rodzicami.
Jak już wcześniej zostało wspomniane, ojciec i matka Keana żyją obecnie w separacji. Rodzina młodego zawodnika przybyła do Włoch z Wybrzeża Kości Słoniowej pod koniec lat 80. XX wieku, osiedlając się początkowo w piemonckiej miejscowości Vercelli, gdzie 28 lutego 2000 roku na świat przyszedł główny aktor wydarzeń z ostatnich dni. 16-latek pamięta o swoich iworyjskich korzeniach i szanuje je, ale jak zaznaczył w jednym z wywiadów, od urodzenia żyje we Włoszech i to właśnie ten kraj od zawsze chciał reprezentować na arenie międzynarodowej.
Napastnik rozpoczął przygodę z piłką w lokalnej drużynie Don Bosco, jednak jego kariera juniorska nabrała rozpędu w 2007 roku, gdy razem z rodziną przeniósł się do Asti. Tam od razu został dostrzeżony przez byłego piłkarza „Byków”, Renato Biasiego, który polecił go wysłannikom Granaty. Tym sposobem, po upływie 6 miesięcy, Moise został zaproszony na testy do drużyny Torino FC. Poradził sobie w nich na tyle dobrze, że działacze turyńskiej drużyny nie namyślali się długo, ponieważ od razu dostrzegli, że to talent czystej wody i praktycznie w ciągu kilku minut podjęli decyzję o dołączeniu go do kadry jednej z grup juniorskich. Kean spędził w kasztanowej części Turynu 3 lata, po czym zdecydował się na śmiały ruch, szczególnie zważywszy na fakt, że w momencie podjęcia decyzji liczył sobie zaledwie 10 wiosen.
Zamiast podpisać nową umowę z Torino, czego spodziewali się wszyscy w klubie (wedle przepisów we Włoszech, kontrakt juniorski do 14. roku życia trwa dokładnie rok i musi być odnawiany co 365 dni - przyp. red.), postanowił dołączyć do drużyny juniorskiej rywala zza miedzy, Juventusu, pisząc tym samym nowy rozdział w swojej karierze. To właśnie w 2010 roku rozpoczęła się jego przygoda ze Starą Damą, która trwa po dziś dzień.
„Mówiąc szczerze, nie jestem kibicem w sensie absolutnym. Uważam, że w moim wieku fundamentalnymi kwestiami są bawienie się oraz właściwe uszanowanie barw drużyny, której koszulkę się zakłada. (...) Z występowaniem w koszulce Juventusu łączą się unikalne emocje, nazwa klubu mówi wszystko. Ta społeczność uczy cię bycia mężczyzną zarówno na boisku, jak i poza nim” - mówił chłopak w jednym z niewielu wywiadów, jakich do tej pory udzielił. Sam piłkarz, według informacji Il Fatto Quotidiano, na co dzień jest kibicem Milanu.
Regularne powołania do Primavery, a potem do pierwszej drużyny Juventusu, nie były dziełem przypadku. Zostały umotywowane świetnymi statystykami, jakie napastnik śrubował na każdym poziomie juniorskim, niekiedy grając jak równy z równym z zawodnikami o 2 lata starszymi. „Dla mnie granie ze starszymi od siebie to coś normalnego. Nie sprawia mi to trudności” - przyznał w rozmowie z La Gazzetta dello Sport.
W 2014 roku razem z drużyną Juventusu do lat 15 udało mu się awansować do finału rozgrywek ligowych, w którym Bianconeri ostatecznie musieli uznać wyższość młodych piłkarzy AS Romy. Rok później, w tej samej kategorii wiekowej, mógł pochwalić się fenomenalnym bilansem: w 10 rozegranych spotkaniach zdobył aż 21 goli, co pozwoliło mu w pełni zasłużenie uzyskać promocję do starszego rocznika.
Tam również wyróżniał się na tle kolegów imponującymi liczbami: 14 bramek w 15 meczach. W sezonie 2015/2016, już w barwach Primavery Bianconerich, 24 razy pokonywał bramkarzy przeciwników, na co potrzebował łącznie 26 meczów. W minionych rozgrywkach Primavery, do czasu, aż nie zaczął być regularnie powoływany do seniorskiej drużyny, zdążył pięciokrotnie wyjść na boisko w podstawowym składzie i pięciokrotnie wpisać się na listę strzelców w protokole meczowym. Kean jest również stałym bywalcem młodzieżowych reprezentacji Włoch, kolejno do lat 15, 16 i 17. Łącznie rozegrał w nich 21 spotkań, w których dziesięciokrotnie pakował piłkę do siatki.
„Ma dopiero 16 lat, jeśli będzie nadal kontynuował to, co robił do tej pory, to może zostać numerem jeden. Jedną z wielkich gwiazd Juventusu. Został obdarzony talentem, dobrymi warunkami fizycznymi i zdolnością do wyrzeczeń. Jest świadomy tego, jak wielka szansa stoi przed nim. Posiada w sobie wręcz przerażającą determinację” - reklamował swojego klienta, Mino Raiola.
W rzeczy samej, Moise Kean, jak na swój wiek, może pochwalić się świetnymi warunkami fizycznymi. Mierzy 182 centymetry i posiada atletyczną budowę ciała, typową dla zawodników o afrykańskich korzeniach. Do tego jest piłkarzem, który umiejętnie wykorzystuje swoją szybkość i niezłą technikę, by przysparzać formacjom obronnym rywali sporo trudności. Ma godną uwagi umiejętność czytania gry i naturalny ciąg na bramkę, charakteryzujący najlepszych ofensywnych graczy. W zespole Massimiliano Allegriego może z powodzeniem występować jako wysunięty napastnik, cofnięty napastnik lub lewoskrzydłowy w ofensywnym trójkącie z przodu.
16-latek, głównie ze względu na połączenie fizyczności, szybkości i techniki coraz częściej bywa porównywany do Mario Balotellego z najlepszych czasów, który jest jednocześnie idolem młodego gracza Bianconerich. Co ciekawe, Kean do tego stopnia inspiruje się starszym rodakiem, że w trakcie meczu drużyny juniorskiej Juventusu do lat 15 w fazie play-off rozgrywek ligowych z Perugią, tuż po zdobyciu gola ściągnął meczowy trykot, odsłaniając koszulkę z napisem: „Why always me?” („Dlaczego zawsze ja?”), dokładnie takim samym, jaki Super Mario zaprezentował w pamiętnych derbach Manchesteru.
Moise jednocześnie zarzeka się, że stara się podpatrywać u starszego kolegi jedynie pozytywne rzeczy, te czysto piłkarskie, dokonywane na murawie, a nie poza nią. Pozaboiskowe wybryki napastnika OGC Nice nazywa „głupotami” i ma świadomość tego, że to one w głównym stopniu przyczyniły się do tego, jak wyglądała kariera byłego napastnika Interu i Milanu w ostatnich latach. To, co ich odróżnia, to właśnie aspekty psychologiczne i podejście do życia. Nastolatek z Juventusu jest zdeterminowany i gotowy na ciężką pracę, która jest jedyną i zarazem najlepszą drogą do sukcesów w życiu. Nie zamierza powielać błędów Balotellego i utracić biletu na pociąg do wspaniałej kariery, bo dobrze wie, że już raz utraconego biletu i związanej z nim szansy na zostanie znakomitym piłkarzem może nie być w stanie ponownie kupić.
Filip Waluś
Filip Waluś
Filip Waluś
Nowy Balotelli Juventusu
Nowy Balotelli, który chce i, jednocześnie, nie chce być jak Super Mario - tak w telegraficznym skrócie można opisać sylwetkę Moise'a Bioty Keana, utalentowanego 16-latka, który pojedynkiem z Pescarą zapisał się na kartach historii Serie A oraz Juventusu.
16 lat, 8 miesięcy i 23 dni: tyle dokładnie liczył sobie młody Włoch o iworyjskich korzeniach, kiedy w 84. minucie sobotniego spotkania zmieniał na boisku Mario Mandžukicia, stając się tym samym pierwszym piłkarzem urodzonym w 2000 roku, który zadebiutował na poziomie Serie A, oraz najmłodszym zawodnikiem w historii Juventusu, który wystąpił w oficjalnym meczu.
Na debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech czekał niewiele ponad miesiąc, bo już 15 października po raz pierwszy został uwzględniony w kadrze meczowej Juventusu. Do pojedynku z Pescarą pięciokrotnie siadał na ławce rezerwowych w lidze oraz dwukrotnie w Lidze Mistrzów. W obliczu kontuzji Paulo Dybali, Marko Pjacy oraz zbliżającego się wielkimi krokami kluczowego dla końcowych losów tabeli grupy H meczu z Sevillą, trener Massimiliano Allegri w końcu dał zielone światło na to, by 16-latek przez kilka minut mógł pokazać się bliżej światu.
Moise Kean jest dopiero drugim nastolatkiem urodzonym najwcześniej w 2000 roku, który dostał szansę pojawienia się na boisku w oficjalnym meczu w pięciu najsilniejszych ligach europejskich. Pierwszym, o trzy tygodnie młodszym, został Vincent Thill, który we wrześniu po raz pierwszy wybiegł na murawę Ligue 1, reprezentując barwy FC Metz. Co symboliczne i warte podkreślenia, piłkarz Juventusu zadebiutował dokładnie 21 lat po tym, jak Gianluigi Buffon rozegrał swój pierwszy mecz w barwach Parmy. Innymi słowy można powiedzieć, że legendardny kapitan Starej Damy rozpoczął swoją przygodę z wielką piłką 5 lat przed narodzinami włoskiego napastnika.
„To wspaniały piłkarz i zarazem wspaniały chłopak. Na dzień dzisiejszy możemy mówić o nim jako o obietnicy. Potrzeba czasu na to, by mogła się spełnić” - w takich słowach wypowiadał się o graczu będącym na świeczniku dyrektor sportowy Starej Damy, Giuseppe Marotta, który dokłada teraz wszelkich starań, by zatrzymać 16-latka w stolicy Piemontu na dłużej. W tym celu jest w stanie zaoferować mu pierwszy profesjonalny kontrakt, mający obowiązywać przez trzy lata. Młody piłkarz miałby zarabiać dzięki niemu 250 tys. euro za sezon, jednak już teraz pojawiają się nieoficjalne informacje, opublikowane przez La Stampa i La Gazzetta dello Sport, według których Marotta napotkał na swojej drodze pierwszą i od razu poważną przeszkodzę - Mino Raiolę oraz rodziców chłopaka.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, do parafowania umowy przez Kean'a potrzebna jest zgoda obojga rodziców, żyjących obecnie w separacji. Ojciec 16-latka jest prywatnie kibicem Juventusu i uważa, że Turyn to świetne miejsce dla dalszego rozwoju jego syna. Odmiennego zdania jest natomiast matka, która namawiana przez najbardziej wpływowego agenta piłkarskiego na świecie, Mino Raiolę, uważa, że idealnym kierunkiem dla Włocha byłaby Anglia, a konkretnie Manchester City. Bianconeri, mimo niezbyt optymistycznych przesłanek, są jednak pewni, że niebawem uda im się osiągnąć porozumienie z piłkarzem oraz jego rodzicami.
Jak już wcześniej zostało wspomniane, ojciec i matka Keana żyją obecnie w separacji. Rodzina młodego zawodnika przybyła do Włoch z Wybrzeża Kości Słoniowej pod koniec lat 80. XX wieku, osiedlając się początkowo w piemonckiej miejscowości Vercelli, gdzie 28 lutego 2000 roku na świat przyszedł główny aktor wydarzeń z ostatnich dni. 16-latek pamięta o swoich iworyjskich korzeniach i szanuje je, ale jak zaznaczył w jednym z wywiadów, od urodzenia żyje we Włoszech i to właśnie ten kraj od zawsze chciał reprezentować na arenie międzynarodowej.
Napastnik rozpoczął przygodę z piłką w lokalnej drużynie Don Bosco, jednak jego kariera juniorska nabrała rozpędu w 2007 roku, gdy razem z rodziną przeniósł się do Asti. Tam od razu został dostrzeżony przez byłego piłkarza „Byków”, Renato Biasiego, który polecił go wysłannikom Granaty. Tym sposobem, po upływie 6 miesięcy, Moise został zaproszony na testy do drużyny Torino FC. Poradził sobie w nich na tyle dobrze, że działacze turyńskiej drużyny nie namyślali się długo, ponieważ od razu dostrzegli, że to talent czystej wody i praktycznie w ciągu kilku minut podjęli decyzję o dołączeniu go do kadry jednej z grup juniorskich. Kean spędził w kasztanowej części Turynu 3 lata, po czym zdecydował się na śmiały ruch, szczególnie zważywszy na fakt, że w momencie podjęcia decyzji liczył sobie zaledwie 10 wiosen.
Zamiast podpisać nową umowę z Torino, czego spodziewali się wszyscy w klubie (wedle przepisów we Włoszech, kontrakt juniorski do 14. roku życia trwa dokładnie rok i musi być odnawiany co 365 dni - przyp. red.), postanowił dołączyć do drużyny juniorskiej rywala zza miedzy, Juventusu, pisząc tym samym nowy rozdział w swojej karierze. To właśnie w 2010 roku rozpoczęła się jego przygoda ze Starą Damą, która trwa po dziś dzień.
„Mówiąc szczerze, nie jestem kibicem w sensie absolutnym. Uważam, że w moim wieku fundamentalnymi kwestiami są bawienie się oraz właściwe uszanowanie barw drużyny, której koszulkę się zakłada. (...) Z występowaniem w koszulce Juventusu łączą się unikalne emocje, nazwa klubu mówi wszystko. Ta społeczność uczy cię bycia mężczyzną zarówno na boisku, jak i poza nim” - mówił chłopak w jednym z niewielu wywiadów, jakich do tej pory udzielił. Sam piłkarz, według informacji Il Fatto Quotidiano, na co dzień jest kibicem Milanu.
Regularne powołania do Primavery, a potem do pierwszej drużyny Juventusu, nie były dziełem przypadku. Zostały umotywowane świetnymi statystykami, jakie napastnik śrubował na każdym poziomie juniorskim, niekiedy grając jak równy z równym z zawodnikami o 2 lata starszymi. „Dla mnie granie ze starszymi od siebie to coś normalnego. Nie sprawia mi to trudności” - przyznał w rozmowie z La Gazzetta dello Sport.
W 2014 roku razem z drużyną Juventusu do lat 15 udało mu się awansować do finału rozgrywek ligowych, w którym Bianconeri ostatecznie musieli uznać wyższość młodych piłkarzy AS Romy. Rok później, w tej samej kategorii wiekowej, mógł pochwalić się fenomenalnym bilansem: w 10 rozegranych spotkaniach zdobył aż 21 goli, co pozwoliło mu w pełni zasłużenie uzyskać promocję do starszego rocznika.
Tam również wyróżniał się na tle kolegów imponującymi liczbami: 14 bramek w 15 meczach. W sezonie 2015/2016, już w barwach Primavery Bianconerich, 24 razy pokonywał bramkarzy przeciwników, na co potrzebował łącznie 26 meczów. W minionych rozgrywkach Primavery, do czasu, aż nie zaczął być regularnie powoływany do seniorskiej drużyny, zdążył pięciokrotnie wyjść na boisko w podstawowym składzie i pięciokrotnie wpisać się na listę strzelców w protokole meczowym. Kean jest również stałym bywalcem młodzieżowych reprezentacji Włoch, kolejno do lat 15, 16 i 17. Łącznie rozegrał w nich 21 spotkań, w których dziesięciokrotnie pakował piłkę do siatki.
„Ma dopiero 16 lat, jeśli będzie nadal kontynuował to, co robił do tej pory, to może zostać numerem jeden. Jedną z wielkich gwiazd Juventusu. Został obdarzony talentem, dobrymi warunkami fizycznymi i zdolnością do wyrzeczeń. Jest świadomy tego, jak wielka szansa stoi przed nim. Posiada w sobie wręcz przerażającą determinację” - reklamował swojego klienta, Mino Raiola.
W rzeczy samej, Moise Kean, jak na swój wiek, może pochwalić się świetnymi warunkami fizycznymi. Mierzy 182 centymetry i posiada atletyczną budowę ciała, typową dla zawodników o afrykańskich korzeniach. Do tego jest piłkarzem, który umiejętnie wykorzystuje swoją szybkość i niezłą technikę, by przysparzać formacjom obronnym rywali sporo trudności. Ma godną uwagi umiejętność czytania gry i naturalny ciąg na bramkę, charakteryzujący najlepszych ofensywnych graczy. W zespole Massimiliano Allegriego może z powodzeniem występować jako wysunięty napastnik, cofnięty napastnik lub lewoskrzydłowy w ofensywnym trójkącie z przodu.
16-latek, głównie ze względu na połączenie fizyczności, szybkości i techniki coraz częściej bywa porównywany do Mario Balotellego z najlepszych czasów, który jest jednocześnie idolem młodego gracza Bianconerich. Co ciekawe, Kean do tego stopnia inspiruje się starszym rodakiem, że w trakcie meczu drużyny juniorskiej Juventusu do lat 15 w fazie play-off rozgrywek ligowych z Perugią, tuż po zdobyciu gola ściągnął meczowy trykot, odsłaniając koszulkę z napisem: „Why always me?” („Dlaczego zawsze ja?”), dokładnie takim samym, jaki Super Mario zaprezentował w pamiętnych derbach Manchesteru.
Moise jednocześnie zarzeka się, że stara się podpatrywać u starszego kolegi jedynie pozytywne rzeczy, te czysto piłkarskie, dokonywane na murawie, a nie poza nią. Pozaboiskowe wybryki napastnika OGC Nice nazywa „głupotami” i ma świadomość tego, że to one w głównym stopniu przyczyniły się do tego, jak wyglądała kariera byłego napastnika Interu i Milanu w ostatnich latach. To, co ich odróżnia, to właśnie aspekty psychologiczne i podejście do życia. Nastolatek z Juventusu jest zdeterminowany i gotowy na ciężką pracę, która jest jedyną i zarazem najlepszą drogą do sukcesów w życiu. Nie zamierza powielać błędów Balotellego i utracić biletu na pociąg do wspaniałej kariery, bo dobrze wie, że już raz utraconego biletu i związanej z nim szansy na zostanie znakomitym piłkarzem może nie być w stanie ponownie kupić.
Filip Waluś
Filip Waluś
Osiągnięcia
Ostatnie wpisy Autora
Komentarze (9)
Zaloguj się, aby dodać komentarz
Panel Bloggera
Opis Bloga
Najnowsze Wpisy
Popularne wpisy
Najnowsi Bloggerzy
Kategorie Wpisów
Chmura Tagów
Blog Kalendarz